Papierowe miasta, czyli John Green na pierwszym planie

Do kolejnej książki Johna Greena podchodziłam podekscytowana i liczyłam, że od pierwszych stron się wkręcę. Nie chcę Was oszukiwać, więc szczerze powiem, że miała problem z „Papierowymi miastami”. Pierwsze pięćdziesiąt stron szło mi nieprawdopodobnie opornie, ale potem było coraz lepiej. Tak jak z każda książką Greena potrzebuję chwili na przebrnięcie przez ten początek, który za każdym razem sprawia mi kłopot. Choć teraz zrozumiem, czemu każdy zachwyca się nad jego książkami. Są hipnotyzujące, przepełnione przygodami i czymś innym, czego nie mogę do końca określić. Po prostu są magiczne. 

Wracając do „Papierowych miast”. Jestem zakochana i nadal żałuję, że skończyłam książkę, naprawdę. Dla mnie ta historia mogłaby się ciągnąć w nieskończoność. Quentin i Margo to jeden z tych duetów czytelniczych, który zapadnie mi w pamięć. W końcu nie ma szarej myszki i przebojowego chłopaka. Mamy tu zagubioną nastolatkę, która stara się zwrócić w każdy możliwy sposób uwagę rodziców na siebie. Oraz mamy chłopka, który jest spokojny i najzwyczajniejszy na świecie. Dopiero dzięki pewnej nocy z Margo, Q zrozumie, że nutka adrenaliny nie jest zła. Po tej nocy szalona Margo znika. Quentin, który zrozumiał jak ważna dla niego jest przyjaciółka sprzed lat wpada w wir poszukiwań. 

Co mnie urzekło? Zdecydowanie motyw zagadek pozostawionych przypadkowo bądź nie tak przypadkowo przez dziewczynę. Sama nieźle się bawiłam przy własnych hipotezach i interpretacjach. Pojawiła się również dobra poezja, co jeszcze bardziej działa na plus. Przynajmniej dla mnie. Ben, Radar i Lacey to bohaterowi drugoplanowi, którzy bez wątpienia skradli moje serce. I pomimo tego, że Margo pojawiała się tu najmniej w sensie uczestniczenia w poszukiwaniach, to najbardziej ją polubiłam. Jej całokształt był niesamowity i w sumie chciałabym poznać taką osobę. Niesamowita, szaloną i z głową pełną pomysłów. Przez całe życie odnajdywała swoje miejsce na ziemi i swoje Ja. 

Niesamowita książka, przepełniona przyjaźnią i rodzącą się z niej miłością. Zupełnie inną niż w większości książek, jakie znamy. Jestem zachwycona i oczarowana „Papierowymi miastami”, a film jest numerem jeden do obejrzenia. A jeśli ktoś z Was nie przeczytał tej powieści, to zachęcam gorąco. Idealna na letnie wieczory! Ale ostrzegam, ciężko się oderwać!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.

Komentarze