Gangi w młodzieżówkach? Jak wypadło "Cry baby".

Gangi, kocham ten temat. W książkach sprawdza się fenomenalnie, jednak musi zostać poprowadzony dobrze. Dlatego większość takich książek u mnie jest hańbiona przez powielanie schematów. Z „Cry baby” miałam taki problem, jednak gdzieś tam czułam ekscytację jak czytałam. Mam na myśli to, że nie była taka najgorsza i okropna. Jednak dla mnie jako osoby która, lubi ten wątek i interesuje się poniekąd tym tematem ta powieść nie była taka mega wow. Bardziej kolejna podobna do wielu innych takich historii powieść. 

Tristan Lopez to siedemnastolatek należący do lokalnego gangu. Ma za sobą śmierć ojca, który zaszczepił w nim tak naprawdę przynależność do braci. Nosi na swoich barkach ogromny ciężar i chce już się poddać, gdy nagle na jego drodze staje Riley. Dziewczyna piękna, uparta i wiedząca czego chce. To ona spojrzy na Tristana inaczej niż wszyscy, to ona zobaczy w nim dobrego człowieka, pięknym sercu. Riley jednak nie zdaje sobie sprawy w jakim niebezpieczeństwie może się znaleźć. Jedno głupie wyzwanie koszykarskie może zmienić życie tej dwójki.

W skrócie napisałam Wam to, co dostaniecie. Z tyłu książki, no może dodałam ze dwa słowa od siebie. Brzmi dosyć normalnie, jak zwyczajna i pospolita książka. Tak tez niestety jest. To nie jest jakiś fenomen (przynajmniej moim zdaniem, ale też nie ma tragedii. Wątek gangsterki trochę potraktowany po macoszemu. Niby jest, ale jakoś nie wniknęłam w ten mroczny klimat i nie poczułam tego czegoś. Ginger Scott ma wrażenie chciała upchnąć za dużo rzeczy na raz. Tu koszykówka, tam gang, a tu jeszcze jakieś zagadki i zwroty akcji. Co prawda motyw sportu podobał mi się niesamowicie i dla mnie mógłby być tylko on. To dzięki pojedynkowi między Tristanem a Riley coś zakwitło. Bardzo podobała mi się postać Laureen, jest zagadkowa a jednocześnie pokochałam ja chyba najmocniej. Wątek rodziców jest dobry, jednak też zabrakło mi rozwinięcia tego. A samo zakończenie? No cóż przyznam otwarcie – jestem mocno rozczarowana. Wielkie przeskoki w czasie i takie nic w sumie. 
Ja zostanę wielbicielką „Zapadnij w serce”, a „Cry baby” niech sobie będzie po prostu. Jeśli chcecie dopiero spróbować wątku gangu, to książka myślę, że Wam podpasuje. Ja może zbyt mocno postawiłam swoje oczekiwania wobec młodzieżówki, jednak zostanę przy swoim stanowisku. Nic odkrywczego, ale też nic straszne. Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Komentarze